poniedziałek, 8 kwietnia 2013

O sowach w kilku słowach

Bezrobocie mi nie służy. Zapewne wiele osób to powtarza, a inne „wiele” temu przeczy. Brak pracy jest złem, brak motywacji do pracy jest większym złem, a prokrastynacja (bardzo fajne słowo) to już zło do potęgi. Do czego zmierzam? Chwilowy niedobór zajęć pchnął mnie w plugawe, a jednocześnie tak przyjemne, ramiona Internetu. Decydując się na krok w nieznane, założyłam bloga.
Nie chcę tutaj pisać o trudnej sytuacji w kraju, ani o (nie)kompetencji rządzących. Postaram się nie narzekać więcej niż przeciętny polak oraz nie zamieszczać recenzji książek. Chciałabym za to dzielić się owocami moich walk z własnym lenistwem i niedoborem motywacji.

Owoc numer jeden: Sowaaa!




Sowa jest szeroka na 2,5 cm. Zaś od czubków uszu po łapki mierzy 4 cm długości. Co daje nam dwudziestocentymetrową zakładkę. Kredka w rzeczywistości jest guzikiem, który wygrzebałam z najgłębszych czeluści Krawieckiego Piekła, należącego do mojej mamy. Podejrzewam, że ten żółty kawałek tworzywa sztucznego, jest grubo po dwudziestce.

Dziękuję za uwagę.

4 komentarze:

  1. jeśli takie są owoce prokrastynacji, to ja chyba jeszcze nie zakwitłam...
    a ta sowa się tak prosto trzyma ładnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzyma się prosto, odkąd potraktowałam ją impregnatem, sowa jest sztywna jak trup.

      Usuń
    2. to idealnie! zrób takich więcej i sprzedawaj. dodam Cię do blogów na moim dżemie, okej?

      Usuń
    3. Oui, jeśli taka Twa wola.

      Usuń